strona główna

Argentyńskie opowieści

 19 października 2005 r. naszą szkołę odwiedził szczególny gość - ks. Sławomir Kondzior, były prefekt w parafii pw. Św. Trójcy w Juchnowcu, obecnie przebywający na misji w Argentynie.

W stołówce szkolnej zebrali się uczniowie, by wysłuchać fascynującej opowieści o egzotycznym dla nas kraju. Dowiedzieliśmy się, że w Argentynie, tak jak w Polsce, kościół katolicki ma wielu wyznawców, brakuje jednak duchownych.. Ks. Sławek opowiadał, jak żyje się w Obera, miejscu gdzie mieści się jego misja. Do głównego kościoła podporządkowane są tam 34 kapliczki. Z powodu braku księży małą parafię przy jednej z kapliczek prowadzą osoby świeckie. Kapłani przyjeżdżają tam tylko odprawiać msze i udzielać sakramentów.

Wszyscy ze wzruszeniem słuchali, gdy ks. Kondzior mówił, jak bardzo tęskni w Argentynie za polską atmosferą świąt Bożego Narodzenia i pasterki – szczególnej nocnej mszy, której w Ameryce Południowej się nie odprawia. Brakuje mu też polskiej złotej jesieni, wiosennych wyjazdów z młodzieżą na rowery i zimowych wypraw na lodowisko. W Argentynie bowiem cały czas jest gorąco, a dzieci z powodu ubóstwa nie zawsze mogą sobie pozwolić na własny rower.

Życie w Argentynie wygląda inaczej niż w naszym kraju. Upały powodują, że w godzinach 13-16 obowiązuje sjesta - ,,święty” czas dla mieszkańców tego regionu Ameryki Południowej. Nie wolno wtedy nikogo odwiedzać ani dzwonić do kogokolwiek, gdyż wszyscy odpoczywają i śpią. Odpoczynek zakłócają jednak roje komarów. Ks. Sławomir opowiadał nam o walce Argentyńczyków z tymi dokuczliwymi owadami oraz o swoich spotkaniach z wielkim, groźnym pająkiem – tarantulą i małym, lecz równie niebezpiecznym wężem, który zakradł się do jego łazienki. Nie tylko zwierzęta żyjące w Argentynie różnią się od polskich ,,odpowiedników”, roślinność jest też zupełnie inna. Zamiast jabłoni, grusz czy śliw można znaleźć drzewa, na których rosną banany, pomarańcze i ananasy.

Misjonarz najwięcej mówił o życiu zwykłych ludzi. Z trudem godziliśmy się z faktem, że w XXI wieku ktoś może egzystować w tak trudnych warunkach. Dowiedzieliśmy się, że księża odwiedzają domy, gdzie sześć osób śpi w jednym łóżku, zamiast mebli używa się worków, a potrawy sporządza się na ognisku! Rodziny są zazwyczaj wielodzietne, ks. Sławek mówił np. o kobiecie, która wychowała osiemnaścioro dzieci. Wszyscy wiemy, że Argentyna jest futbolową potęgą. Nic dziwnego, że młodzi chłopcy prawie cały swój wolny czas poświęcają grze w piłkę nożną. Grają boso, bo szkoda im butów – są zbyt drogie, by często je kupować. Mimo wszystko Argentyńczycy zachowują pogodę ducha i na pytanie: ,,Jak się masz?”, zawsze odpowiadają z uśmiechem na twarzy: „Dobrze !”.

Wszyscy obecni na sali bardzo się ożywili, gdy ksiądz zaczął opowiadać o szkole. Okazuje się, iż młodzież uczy się równie niechętnie jak u nas. Są oczywiście i prymusi, i słabi uczniowie. Wszyscy jednak mają aż 3 miesiące wakacji! Spowodowane to jest ogromnymi upałami, podczas których nie sposób się uczyć. W szkołach argentyńskich nie ma dowolności ubioru, o przynależności ucznia lub nauczyciela do danej społeczności szkolnej świadczy barwa jego mundurka, np. w szkole katolickiej obowiązują stroje biało-niebieskie, a w protestanckiej -bordowe. Nauczyciele ubierają się tak samo jak ich uczniowie.

Ks. Sławek na pożegnanie życzył wszystkim dużo zdrowia, uśmiechu i wszystkiego dobrego. Z wdzięcznością przyjęliśmy te życzenia i podziękowaliśmy księdzu za ciekawą i pouczającą opowieść.

Justyna Kozicka, DBJ